piątek, 28 października 2011

Wiosna

Przynajmniej na moim parapecie :) Kilka tygodni temu zajrzałam do papierowej torebki, w której trzymam zeszłoroczne, przepraszam - zeszłowiosenne cebulki hiacyntów, a tam po prostu jakiś szaleńczy pęd w stronę słońca! Cztery cebulki zaczęły wypuszczać łodyżki, najpierw biało-żółtawe, ale po wsadzeniu do ziemi zazieleniły się. Kiedy pogoda była jeszcze zupełnie letnia stały na balkonie - teraz przeniosły się na kuchenny parapet. Kilka dni temu zajrzałam do ostatniej cebulki, i ona też, za rodzeństwem, zdecydowała się na wyjście z ukrycia. Żeby było śmieszniej, razem z czterema pierwszymi cebulkami wyrosła też "samosieja" pietruszki :)

Jeśli macie jakieś, to obserwujcie dobrze swoje cebulki, dobrze Wam radzę :) Ja zaglądałam, bo w zeszłym roku przegapiłam ten moment i zastałam tylko suche, niedożywione badylki...

Zdjęcia kiepskie, ale teraz tak szybko robi się szaro...



Będzie też filcowo. Nowa brocha w formie, której jeszcze nie robiłam. Co o niej myślicie?



Dziękuję za wszystkie słowa otuchy w Waszych komentarzach pod poprzednim postem. Niby jestem sama, ale nadal nie mam czasu, żeby nadrobić blogowe zaległości. Myślę, że uda się w weekend :)

Ściskam Was mocno!