niedziela, 24 kwietnia 2011

Jak uczę się na własnych błędach

Mało na blogach pisze się o rękodzielniczych porażkach - najczęściej widoczny jest jedynie efekt końcowy, a w przypadku tutoriali wydaje się, że autorowi/autorce wszystko wyszło od razu idealnie. Zapewne się tak zdarza, ale nie ukrywajmy, na etapie tworzenia czegoś nowego część naszej wytwórczości wymaga przeróbek. No dobra, powiem tylko o sobie :) Czasem myślę, że za drugim razem trzeba wprowadzić pewne udoskonalenia, za drugim razem zrobię to trochę inaczej. Albo wcale już tego nie zrobię ;P

Na kilka tygodni przed świętami zastanawiałam się nad ozdobami wielkanocnymi. Jajko - najbardziej oczywisty kształt - postanowiłam wykonać takim sposobem jak naszyjniki, kolczyki, broszki, a więc w formie "ślimaka". Postanowiłam zrobić jajko tęczowe. Wyszło z tego coś, co niby kształtem przypominało jajko, ale trzeba było mocno zastanowić się, by dojść do takiego wniosku. Pomyślałam: trudno - trochę się napracowałam, ale to naprawdę w niczym nie przypomina jajka! Przez formę wewnętrznych warstw bardziej kojarzyło się z łezką czy kroplą. Poleżało trochę w szufladzie, ale potem uznałam, że nie powinno się to "coś" tak do końca zmarnować. Odwróciłam do góry nogami i tak powstał naszyjnik. Same powiedzcie, do jajka to jednak nie może aspirować:


Może gdyby był to tylko jeden kolor, jeszcze dałoby radę :) Ale następny taki naszyjnik powstał już w tradycyjnej formie - koła:


Eksperymenty to bardzo pouczająca sprawa :)

Pozdrawiam i życzę Wam dużo świątecznego wypoczynku!