sobota, 30 kwietnia 2011

Magnesy

Robię je zdecydowanie zbyt rzadko! Ale dziś pokażę jeden nowy i kilka starszych.

Ostatni zrobiłam na zamówienie pani Agnieszki, która widziała u mnie podobną broszkę. Czerwony mak wyszedł tak :)
 

A tutaj starsze. Babuszka i dwa ptaszki wchodzą w skład mojej lodówkowej rodziny. Swego czasu zastanawiałam się czy nie zrobić zagrody :) Bo mam tam także modelinowego Pana Żyda z grosikiem (pamiątka z Krakowa) oraz znalezioną i ocaloną Krówkę. Razem tworzą niezłe gospodarstwo. Oto Pani Babcia i jej kurki:



Magnesów mam trochę więcej, bo z wypraw do innych miast staram się zawsze coś przywieźć. Jest więc krasnal z Wrocławia, i łowicka korda z wozem wyładowanym sianem, i Długosz z Sandomierza... Kiedy byłam młodsza, zbierałam pocztówki, z każdego miejsca przywoziłam przynajmniej kilka widokówek. Teraz przerzuciłam się na magnesy. Chociaż staram się nie przesadzać :)

A Wy dziewczyny, co macie na lodówkach? :)

środa, 27 kwietnia 2011

Stwór

Od dawna chciałam coś takiego zrobić. Tylko inaczej... Miał być dziwny stwór, a wyszło coś, co na pierwszy rzut oka przypomina niebieską czaszkę. Mam jednak nadzieję, że po dłuższym wpatrywaniu ktoś dostrzeże tam chociaż ośmiornicę :)


Przypominam także o ostatnich dniach trwania mojego broszkowego candy. Zapraszam!

niedziela, 24 kwietnia 2011

Jak uczę się na własnych błędach

Mało na blogach pisze się o rękodzielniczych porażkach - najczęściej widoczny jest jedynie efekt końcowy, a w przypadku tutoriali wydaje się, że autorowi/autorce wszystko wyszło od razu idealnie. Zapewne się tak zdarza, ale nie ukrywajmy, na etapie tworzenia czegoś nowego część naszej wytwórczości wymaga przeróbek. No dobra, powiem tylko o sobie :) Czasem myślę, że za drugim razem trzeba wprowadzić pewne udoskonalenia, za drugim razem zrobię to trochę inaczej. Albo wcale już tego nie zrobię ;P

Na kilka tygodni przed świętami zastanawiałam się nad ozdobami wielkanocnymi. Jajko - najbardziej oczywisty kształt - postanowiłam wykonać takim sposobem jak naszyjniki, kolczyki, broszki, a więc w formie "ślimaka". Postanowiłam zrobić jajko tęczowe. Wyszło z tego coś, co niby kształtem przypominało jajko, ale trzeba było mocno zastanowić się, by dojść do takiego wniosku. Pomyślałam: trudno - trochę się napracowałam, ale to naprawdę w niczym nie przypomina jajka! Przez formę wewnętrznych warstw bardziej kojarzyło się z łezką czy kroplą. Poleżało trochę w szufladzie, ale potem uznałam, że nie powinno się to "coś" tak do końca zmarnować. Odwróciłam do góry nogami i tak powstał naszyjnik. Same powiedzcie, do jajka to jednak nie może aspirować:


Może gdyby był to tylko jeden kolor, jeszcze dałoby radę :) Ale następny taki naszyjnik powstał już w tradycyjnej formie - koła:


Eksperymenty to bardzo pouczająca sprawa :)

Pozdrawiam i życzę Wam dużo świątecznego wypoczynku!

piątek, 22 kwietnia 2011

Przysiadł motyl na obrączce :)

Niektóre zamówienia to wyzwania. Nie powiem, lubię eksperymenty z filcem, jednak kiedy jest to robione dla kogoś, zawsze pozostaje nutka niepewności - spodoba się czy nie? Czy dam radę przełożyć pomysł na coś materialnego i teorię przemienić w praktykę?

W takich okolicznościach powstało w ostatnich dniach kilka rzeczy, jednak najwięcej wątpliwości miałam odnośnie poniższego pierścionka. Jest dość duży, ma ok. 5 cm szerokości. Okazał się bardzo pracochłonny (jak na tak mały przedmiot), ale myślę, że efekt jest na tyle zadowalający, że mogłabym powtórzyć kiedyś podobną formę.


Korzystając z okazji, złożę też życzenia :) Na najbliższe dni - trochę przekornie - życzę Wam mniej czasu na blogowe wędrówki, a więcej na wspólne spędzanie świątecznych chwil. Spokoju, radości i odpoczynku od codziennego zgiełku, wolniejszego tempa i mokrego dyngusa :)

Pozdrawiam!

czwartek, 21 kwietnia 2011

Ufff!

Skończył się mój "dyżur" na filcowym stoisku na jarmarku wielkanocnym! To mój drugi jarmark, nie mam więc specjalnego doświadczenia, ale będę go wspominała zdecydowanie lepiej, niż jarmark zimowy! Wtedy było po prostu lodowato, a teraz - piękna pogoda, słońce, ludzie jacyś tacy bardziej uśmiechnięci :) Wbrew pozorom najmniej "napracowałam" się w trakcie pobytu na stoisku. Praca zaczynała się po powrocie do domu. Wieczory upływały mi na realizacji raczej drobnych zamówień, które zostały złożone danego dnia. Wiadomo, bez względu na to, ile bym się nie przygotowywała, to nie dałabym rady wykonać każdych kolczyków w każdym kolorze. A gusta są różne.

Zwykle było to powielenie wzoru w innym odcieniu, ale zdarzyło się także zamówienie na coś, co od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie, ale brakowało czasu, żeby zabrać się do roboty :) Dlatego cieszę się, że - sprytnie! - upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu :) Kolorystyka została wybrana przez klientkę, a oto efekt:



Miło było, ale... cieszę się, że mogę wrócić do filcu jako mojego hobby, a nie tylko działać pod presją czasu! O, myślę, że w najbliższych dniach usiądę i spokojnie pomyślę nad czymś na grę w kolory na Art-Piaskownicy... Poczytam Wasze blogi, bo przybywa komentarzy pod candy, a nawet obserwatorów! Jest mi bardzo miło z tego powodu :) No i wrócę pewnie do częstszego zamieszczania postów :)

Pozdrawiam Was serdecznie!


poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Zero

Zero czasu, bo w sobotę rozpoczął się jarmark wielkanocny i przez osiem godzin dziennie stoję i bawię się w sklep :) Wracam do domu, wszystko próbuję zrobić na szybko - szybko zjeść, zrealizować zamówienia na następny dzień, odpisać na mejle.. Tak szybko, że aż nie trafiam w odpowiednie literki na klawiaturze i ciągle tylko wrrróć! bekspejs i poprawiam, żeby ktokolwiek mógł zrozumieć cokolwiek. Jestem na półmetku, bo od czwartku zmieniam się z koleżanką, do której należy większa część całego asortymentu :)

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, pod niektórymi postami wywiązały się ciekawe rozmowy - i chociaż nie piszę za dużo, nie zaglądam na Wasze blogi - to tylko sytuacja tymczasowa i wszystko zmieni się od czwartku. Wtedy na spokojnie usiądę z herbatą i odrobię zaległości :) No i może zrobię coś z filcu jedynie dla czystej przyjemności.

Zapisujecie się także na candy, z czego bardzo się cieszę. Nie myślałam, że frekwencja przekroczy 20, 30 osób, a tu już prawie 70! Jest więc dobra i zła wiadomość. Dobra taka, że zajrzało tu sporo osób. Zła taka, że (statystycznie) każda ma coraz mniejszą szansę na wygraną...

Dzisiaj pokażę Wam komplet, który w zeszłym tygodniu powędrował do pani Karoliny. Bransoletka, kolczyki i broszka w odcieniach szarości:




Bransoletka według pomysłu nowej właścicielki. Egzemplarz eksperymentalny :)

Pozdrawiam Was serdecznie i udanego tygodnia!

środa, 13 kwietnia 2011

Trochę naukowo :)

Punkt 1
Są takie słowa, które im częściej powtarzam, tym są dla mnie dziwniejsze :) Kokardki, kokardki, kokardki... w trzech wariantach, z dużą ilością zastosowań.


Punkt 2
W Trójce usłyszałam dziś, że według raportu Komisji Europejskiej, pod względem ilości blogów Polska zajmuje 3 miejsce na świecie. Trochę mnie to zaintrygowało. Jako zapalony szperacz dotarłam do źródła (tutaj) i okazuje się, że w sieci jest prawie 43 tysiące polskich blogów. Przy czym ponad 75% prowadzących blogi to osoby do 20 roku życia, piszące często coś w rodzaju internetowego pamiętnika. Z kolei w Trójce profesor Kazimierz Krzysztofek z SWPS w Warszawie mówił wprost o gimnazjalistach :) Podkreślał kulturotwórczą rolę blogów (bo właśnie dostępu młodzieży do kultury dotyczył ten raport), jednocześnie stwierdzając wraz z prowadzącym, że to chęć bycia "celebrytą na własną miarę" powoduje nami, by założyć bloga :)

A Wy, jak się czujecie jako domorosłe celebrytki? :)

wtorek, 12 kwietnia 2011

DIY

Z akcesoriów wiosenno-wielkanocnych powstały ostatnio obrączki (nie wiem czy to właściwa nazwa) na serwetki. W sam raz na wielkanocne śniadanie. Obfotografowałam ze wszystkich stron...




...a potem pomyślałam - może któraś z Was chciałaby takie sobie zrobić? Niekoniecznie z filcu, nadaje się każdy inny materiał - od papieru, po tkaninę! I wzięłam się za tutorial.

Potrzebne są:
- materiał z którego powstaną obrączka i kwiatek
- guzik
- igła i nitka
- nożyczki
oraz chwila wolnego.

Według poniższego szablonu wytnijcie potrzebne kształty. Można je zmniejszyć lub zwiększyć w zależności od potrzeb. Można nawet bez drukowania, wystarczy odrysować z monitora :)
U mnie powstał taki zestaw:


Teraz zostaje już tylko szycie :) Na środku małego kwadratu przyszywamy guzik, a kwadrat przyszywamy z kolei do jednego z końców długiego prostokąta. W skrócie wygląda to tak:


W ten sposób otrzymujemy opaskę z guzikiem - pozostaje wyciąć dziurkę do zapięcia po przeciwległej stronie paska:


Dziurki wyciętej w filcu nie obszywam, w przypadku tego materiału jest to zbędne.

Ostatni etap to przyszycie kwiatka. Układamy go na środku opaski, nakładamy na niego kółeczko, które będzie wykończeniem naszego kwiatka i całość bezpośrednio doszywamy do opaski, o tak:


Włala! Tym sposobem mamy gotową "obrączkę", której można użyć do spięcia serwetki!


Hmm, jak sprawdziłam się w roli pedagogicznej? ;) Jestem ciekawa, czy ktoś w ogóle skorzysta z tego arcyprostego pomysłu :)

Serdecznie Was pozdrawiam!

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Zapomniałam!

No właśnie! Przecież jakiś czas temu pokazywałam kupkę kółek, które wycięłam z filcu. Nie, nie zaginęły, część została, część już wykorzystałam. Między innymi w ten sposób:





Pomysł pojawił się kiedyś w mojej głowie w związku z tym, że odkładam (prawie) wszystkie filcowe skrawki. Wycinanie z nich kółek jest dobrym sposobem na maksymalne wykorzystanie. Zostają wtedy tylko takie resztki, z których niczego nie da się już ZROBIĆ. Można je natomiast WYKORZYSTAĆ, i oczywiście ich nie wyrzucam :) Wypycham nimi przestrzenne rzeczy: niektóre broszki, a ostatnio - filcowe jajka, kurczaki i zajączki. W tej kwestii mam hopla na punkcie recyklingu! Chociaż ktoś mógłby powiedzieć, że to po prostu przesadne chomikowanie ;)

Życzę Wam udanego wieczoru, drogie Zaglądaczki!

niedziela, 10 kwietnia 2011

Na miękko

Ta pora roku sprzyja chyba folkowym tematom. Dzisiaj odwiedziłam kiermasz wielkanocny w Muzeum Etnograficznym - i chociaż miałam ze sobą aparat, to nie zrobiłam żadnego zdjęcia. Odwiedzających - pomimo tego, że wstęp był płatny - było tyle, że tłoczyli się przy stoiskach i zasłonili wszystko, co warto było sfotografować. Na zdjęciach widać byłoby więc jedynie tłum. I nie dziwię się, bo takiego nagromadzenia rękodzieła ludowego w życiu nie widziałam. Wszystko było przepiękne - od pisanek z Lipska nad Biebrzą po kaszubskie hafty! Bardzo miło spędziłam niedzielne popołudnie.

A tak trochę na przekór wielkanocnym klimatom, ale nadal w temacie jajka - przedstawiam magnes, który równie dobrze może służyć jako poduszeczka na igły - i to z funkcją zbierania rozsypanych szpilek ;)



EDIT: Początkowo na Rękoczyny #14 w Art-Piaskownicy chciałam zgłosić ocieplacze do jajek, ale właściwie, czemu nie sadzone?


Pozdrawiam!

sobota, 9 kwietnia 2011

O rety!

Tyle mi się nazbierało rzeczy do pokazania, a przecież staram się codziennie coś zamieścić! Ale muszę to jakoś dozować, bo w końcu zabraknie weny albo czasu i wtedy siup! zajrzę tu i ówdzie i wygrzebię coś starszego, żeby dać znak życia :) Cha, ale jestem sprytna! ;)

Trochę to już nudne, ale znowu powrócę do tematów wiosenno-wielkanocnych. Dla kurczaka i zająca dorobiłam towarzystwo w postaci baranka, ale jakoś mu tak dziwnie z gęby patrzy.


Powstało jeszcze kilka pisanek na patykach - wzory te same, ale odpuściłam już szycie na maszynie i wszystko zrobiłam ręcznie. Jednak nie mam na tyle umiejętności, więc łatwiej kontrolować mi zszywanie i wypychanie, kiedy wszystko robię igłą i nitką bez maszyny.




I małe ogłoszenie. Na blogu Krainy Filcu konkurs na filcowe przedmioty (z arkuszy albo wełny) kojarzące się z Wielkanocą. Wystarczy przesłać im zdjęcia, które potem pojawiają się na blogu i na profilu Krainy na fejsbuku. Wygrać można oczywiście wełnę i filc. Jeśli więc tworzycie coś z filcu - zachęcam do wzięcia udziału. A pozostałych do głosowania oczywiście - na ich blogu i fb. Podejrzewam, że wystarczy odnaleźć użytkownika "Kraina Filcu", tam są pewnie informacje o konkursie "Filcowa Wielkanoc". Przynajmniej tak to sobie wyobrażam, bo osobiście nie mam konta na fb :) Ale wiem, że moje pisanki, magnesy, kwiatki, kurczaki, zające, baranek i ocieplacze do jajek już tam są ;)

Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za wszystkie komentarze, że zaglądacie tutaj i się odzywacie. To naprawdę ogromna frajda, kiedy dowiaduję się, że komuś spodobało się to, co robię. I cały czas zapraszam na candy!

piątek, 8 kwietnia 2011

Czy to prawda że...

...styl marynarski w modzie? Nie za bardzo wiem, co teraz w sklepach, ale podobno nawiązania marynistyczne są na czasie :) Wiem to dzięki Karolince. Chociaż sama nie skorzystam, to zrobiłam kilka ozdób dla wilków morskich. Przepraszam, wilczyc.





Dwie broszki i kolczyki. Mam jeszcze jedną broszkę w formie steru z kołem ratunkowym, ale kompletnie nie wiem jak ją wykończyć, więc jeszcze poczeka.

Minął pierwszy tydzień mojego pierwszego candy. Bardzo, bardzo dziękuję Wam za udział, systematycznie staram się odwiedzać Wasze blogi, na pewno zawitam wszędzie i postaram się zostawić jakiś ślad :)

Udanego weekendu!

Sezon na kulki

Chociaż wełna czesankowa to nie moja najmocniejsza strona, to kulki zrobić potrafię - na szczęście :) Na zamówienie pani Justyny powstał komplet złożony z korali i kolczyków. Formę i kolory zaproponowała przyszła właścicielka.



A teraz idę spać :)

środa, 6 kwietnia 2011

Kwiecień plecień...

U mnie pogoda (dosłownie) w kratkę, w moich postach też widzę duży rozrzut tematów :) Dziś wracam do motywów wielkanocnych i wiosennych, stąd druga porcja kwiatków na patykach oraz płaskie magnesy w formie jajka.



To zmykam, miłego dnia!

wtorek, 5 kwietnia 2011

Koloroton #3

Jeszcze tylko przez kilka godzin można wziąć udział w Art-Piaskownicowym Kolorotonie, gdzie na tapecie połączenie słodkich jak pudrowe cukieraski kolorów:


A ja zbierałam się, zbierałam... Tak czas zleciał, że zapisuję się na ostatnią chwilę.

Takie kolczyki robię już od dłuższego czasu. Pewnego dnia przed zaśnięciem zastanawiałam jaki jeszcze użytek można zrobić z pociętych, filcowych pasków :) I do głowy przyszła mi w zasadzie prosta harmonijka, chociaż im dłuższa, tym trudniejsza do okiełznania.


Przypominam o candy, gdzie do wylosowania broszka, którą (z racji tego, że jej formę wymyśliłam przy okazji jednego z wyzwań) nazywam "Piaskownicową" - na cześć Art-Piaskownicy rzecz jasna :) Kolorystyka dowolna, będzie wedle życzenia zwyciężczyni/zwycięzcy.

Pozdrawiam!

niedziela, 3 kwietnia 2011

Juuupiiii! :)

Hurra! W końcu, nareszcie! Po miesiącach planowania (co przyznaję ze wstydem) udało mi się odwiedzić Łowicz! Sprowokowała mnie do tego oczywiście łowicka sztuka ludowa.

Wszystko zaczęło się w prima aprilis. Rzuciłam wtedy: "Kochanie, wiesz, w sobotę zapowiadają taką piękną pogodę, może byśmy okna umyli?" Udało mi się zachować poważną minę i "prima aprilis!" powiedziałam dopiero wieczorem, ujawniając przy tym moje plany :)

Wczoraj rano wyruszyliśmy z Torunia do Łowicza, oczywiście z zapowiadanej pięknej pogody wyszedł deszcz i chmury, ale co tam! Oprócz pogody nie wypaliło też kilka innych rzeczy. Ostrzyliśmy zęby na mający się odbywać w weekend jarmark antyków i rękodzieła, jednak kiedy dotarliśmy tam o 11 było pięć straganów na krzyż i żadnych pocztówek, na które cieszył się P. Informacja turystyczna w jakiejś odrapanej bramie, zamknięta na cztery spusty i chyba w ogóle już opuszczona. Łowicki Ośrodek Kultury oraz Centrum Kultury, Turystyki i Promocji Ziemi Łowickiej (gdzie według informacji ze stron www można kupić pamiątki) też nieczynne. Tragedia. A ja już od miesięcy wiedziałam, co chcę tam kupić!

Na szczęście uratowała nas Cepelia, znajdująca się przy Starym Rynku. Postronni twierdzą, że kiedy tam weszłam, to skakałam ze szczęścia. Fakt, że nie wiedziałam za co złapać. Ostatecznie zdecydowałam się na dużą wycinankę:


Wszystkie były piękne, każda czymś się różniła. Podoba mi się to, że widać, jak odstaje od papieru, do którego jest przymocowana w kilku miejscach, że widać ślady nożyczek, że kolorowe elementy nie są idealnie symetryczne... Na odwrocie naszkicowane długopisem linie do wycinania czarnego tła, które w toku pracy pani wycinankarki i tak uległy zmianom. Przy bliższym oglądaniu widać nawet odcisk palca w kleju :) Wycinanki były przepiękne, bardzo trudno było mi się zdecydować na jedną. Zastanawiam się ile czasu potrzeba na zrobienie takiej wycinanki od początku do końca. Wydaje mi się, że to ogrom pracy i w tym kontekście cena (40 zł za wycinankę ok. 30 x 30 cm) jest chyba bardzo niewygórowana (szczególnie, że do wycinankarki nie trafia przecież cała ta kwota). Teraz będę szukała ramki, co chyba nie będzie tak proste, jak wcześniej mi się wydawało :)

Oprócz tego w Łowiczu kupiłam też papierowe serwetki z motywami łowickimi, których chyba nie otworzę i będę się na nie tylko gapiła, a jeśli położę je kiedyś przy talerzach, to chyba odruchowo rzucę się na tego, kto będzie chciał się nią wytrzeć ;) Odwiedziłam też kilka sklepów "wszystko za 5 zł" i kupiłam ciekawy papier do pakowania (wiem, beznadziejne pamiątki kupuję), styropianowe jajko (na próbę, do filcu) i dwa dziurkacze do papieru (moje pierwsze "przydasie" tego typu).


A na koniec pojechaliśmy do skansenu w Maurzycach. Od 1 kwietnia zaczyna się "sezon" i można nie tylko przechadzać się wokół obiektów, ale też zaglądać do środka. Co prawda zza kratek, ale zawsze. Piękne, kolorowe wnętrza, dużo wycinanek i pasiaków :) Kilka chat pomalowanych na intensywny, chabrowy kolor. Przez ponad godzinę spotkaliśmy tylko 4 osoby, także czuliśmy się jak w opuszczonej wsi rodem z "Chłopów". Zrobiliśmy mnóstwo zdjęć, ale pokazuję tylko kilka, bo nie chcę Was zanudzać, a jedynie zachęcić do odwiedzin tego pięknego miejsca :)








Ależ się rozpisałam :)

Miłego wieczoru!

P.S. Cały czas zapraszam na candy, tylko pamiętajcie o spełnieniu warunków - wpisujcie w komentarzach ulubiony kolor (jeśli wygracie, broszka może być oczywiście w zupełnie innej kolorystyce).