piątek, 2 września 2011

Łupy

Z małą nutką zazdrości przyglądałam się czasem blogom, których autorki wyłowiły w lumpeksie coś innego niż ciuchy. Jaszka znalazła kiedyś krasnala ogrodowego, Lejdi super notes... A u mnie w lumpach tylko jakieś romansidła. A przepraszam, udało mi się raz kupić książkę naukową! I to na tyle. A dziś wchodzę, patrzę, a tam pół matrioszki! I do tego nie chińskiej, a rosyjskiej, nawet ma przybitą pieczątkę z ceną. Zaczynam szukać, znajduję druga połówkę (nie do pary), kolejną, następną... Udało mi się skompletować sześć, przy czym jak teraz na nie patrzę brakuje chyba jednej. Nie szkodzi. Za dwa złocisze mogłaby być nawet jedna!

...We are family
I got all my sisters with me...


A teraz wracam do puzzli :) Też z lumpeksu, były jeszcze w folijce, nówka funkiel nieśmigane :) Czyż nie jest to kolejna, bardzo przyjemna strona recyklingu?