środa, 20 maja 2015

Renowacja krzesła - część 1

Dwa tygodnie temu skończyliśmy renowację krzesła z lat 60. Była to praca zbiorowa, więc w tym miejscu pragnę serdecznie podziękować mojej drugiej połówce za wytrwałe szlifowanie, piłowanie, sklejanie, lakierowanie... Oboje dużo nauczyliśmy się w trakcie tej pracy :) Osobiście mogę powiedzieć, że krzesło okazało się zdecydowanie trudniejsze niż renowacja fotela z tego samego okresu.


Kilka słów o samym modelu. Autorem projektu był profesor Rajmund Teofil Hałas, od dziecka związany z meblarstwem. Nic więc dziwnego, że w dorosłym życiu zajął się między innymi projektowaniem i wzornictwem (jego działalność była jednak zdecydowanie szersza, podobno projektował nawet lokomotywy i linię do produkcji żarówek).

Tapicerowane krzesło o którym mowa weszło do produkcji w latach 60. XX wieku pod nazwą TYP 200-190. Nasz egzemplarz ma jeszcze dodaną literkę "B" i był prawdopodobnie wyprodukowany nieco później, bo w 1973 rok w zakładzie w Paczkowie (dokładnie: Zjednoczenie Przemysłu Meblarskiego w Poznaniu, Opolskie Fabryki Mebli w Opolu, Zakład nr 5 w Paczkowie). Ponieważ zachowała się metryka mebla, znam nieco więcej szczegółów technicznych - krzesło wykonane jest z tarcicy bukowej, nogi ciemne, lakierowane, wykończone na połysk, tapicerka na moltoprenie. 40 lat temu nówka sztuka kosztowała 386 zł. Dzisiaj odnowione egzemplarze potrafią osiągać bardzo wygórowane ceny... tym bardziej warto poszperać i dokonać renowacji samemu. Z pewnością pomoże niniejsza relacja :)


Rozbiórka krzesła
Takie moje szczęście, że odnawiane przeze mnie meble nie pochodzą z przytulnych mieszkań, są raczej zarobaczone albo hmm... obsrane przez gołębie jak to :)
Rozkręcenie na części nie powinno sprawić większego problemu. Oparcie przymocowane jest na cztery śruby. Ciekawie robi się przy demontażu siedziska. Aby zdjąć tapicerkę najwygodniej jest je odłączyć od reszty - w tym celu odkręcamy tylko jedną (!) śrubę. Reszta chodzi na klik, co widać na poniższym zdjęciu. Wystarczy puknąć w siedzisko z boku, aby przesunąć je na śrubach i zdjąć.


Następnie prujemy szwy (wersja dla tych, którzy chcą zostawić sobie starą tapicerkę jako wzór do wykrojenia nowych części) lub demolujemy całość. Ja jak zwykle wybrałam wersję łagodną, żeby zobaczyć jak kiedyś tapicer radził sobie z takim krzesłem. Podobnie było w przypadku fotela, można się sporo nauczyć i jednocześnie obmyślić sposób na późniejsze samodzielne tapicerowanie mebla.


W trakcie rozbiórki konieczne będzie wydłubanie starych zszywek (przyda się śrubokręt i cążki). Gąbka była klejona do oparcia, więc można ją oderwać lub odkroić nożem. Warto zachować jej kształt, ponieważ łatwiej będzie odrysować ją na nowej gąbce i wyciąć, niż dopasowywać kształt od nowa.

Podobnie postępujemy z częścią do siedzenia. Zarówno w oparciu, jak i w siedzisku użyto bardzo fajnego sposobu na zamaskowanie miejsca zszycia części. Wokół całej płyty oparcia i siedziska znajduje się zagłębienie (ok. 2 mm), które sprawia, że po przymocowaniu tkaniny "zlewa" się ona z resztą mebla. O ile ma to duże znaczenie przy oparciu, które widoczne jest ze wszystkich stron (przy takim rozwiązaniu nie widać zgrubienia w miejscu połączenia dwóch kawałków tkanin), o tyle w przypadku siedziska byłoby niepotrzebne. Świadczy to o dużej uwadze przywiązywanej do najmniejszych, pozornie błahych szczegółów. Nawet to co niewidoczne dla oczu jest pięknie wykończone!


Rozłożone krzesło jest gotowe na szlifowanie.



Szlifowanie
Buk jest drewnem twardym, musicie przygotować się więc na długą przeprawę, przydadzą się nie tylko papier ścierny, ale także mechaniczna pomoc. Jeśli krzesło nie jest potraktowane farbą olejną, na niewiele zda się Scansol (wypróbowane). Pozostaje wielogodzinne szlifowanie. Trzeba uważać, żeby nie porobić dziur, nie zlikwidować obłości czy oryginalnych krawędzi ramy. Jest to bardzo pracochłonne i brudne zajęcie, którego mój P. mi oszczędził, stając się nie tylko współwykonawcą tego projektu, ale i prawdziwym bohaterem. Sklejony stelaż przywiózł jak prawdziwe trofeum, i wcale się temu nie dziwię. Efekt jest niezwykły, ponieważ po wyszlifowaniu ukazuje się nam piękne, jasne drewno z niewielkimi, czerwonawymi prążkami. Co prawda każdy fragment ramy wygląda jak z innej parafii (drewno cięte było w różnych płaszczyznach i nikt nie przejmował się usłojeniem czy prążkami, w końcu wszystko i tak było malowane na jeden kolor), ale moim zdaniem to nawet dodaje krzesłu uroku :)

Na placu boju:



Za tydzień część druga. Już teraz zapraszam wszystkich ciekawych jak zakończył się ten projekt. Będą łzy i zgrzytanie zębów!

Druga część renowacji krzesła >>tutaj<<

Tym postem nieśmiało zapowiadam powrót środowych myków. Brakowało mi tego kopniaka do działania :) Nie będzie to pewnie każda kolejna środa, ale na pewno się postaram! Kto nie zna cyklu, zapraszam tutaj:

http://asia-majstruje.blogspot.com/search/label/%C5%9Brodowe%20myki