Taka mnie niemoc dopadła... że mogę pokazać tylko, co wysłałam do
NIkiTKI w ramach słonecznej wymianki. Prezentami, które przygotował ktoś dla mnie nie mogę jeszcze się pochwalić, bo póki co nie dotarły.
W zbliżeniach - premierowa broszka, na razie pierwszy i jedyny egzemplarz:
Kolejna premiera, tym razem debiutujące kolczyki (pokazywałam już kiedyś broszkę i pierścionek do kompletu):
Skoro tak "roślinnie", nie mogło zabraknąć zieleni:
A ponieważ zbliża się jesień, to i coś w bardziej stosowanych kolorach:
Z relacji nowej właścicielki wiem, że - ufff - wszystko się spodobało. Żeby mieć jako takie pojęcie, dla kogo w ogóle przygotowuję prezent, przeczytałam cały blog
NIkiTKI. To, co potrafi zrobić za pomocą szydełka jest niewiarygodne. Komplet makowy wysłałam również z tego względu, że widziałam na jej blogu piękne, szydełkowe maki. A ostatnio nadała drugie życie "ludowemu" gorsetowi - wyszło wspaniale..!
Cóż, czas wrócić do Ważnych Rzeczy.
Wczoraj wylosowałam (cha cha cha!) "dzień bez obowiązków". Dziś już mi się nie poszczęściło. Poza tym oświeciło mnie, że pilnie muszę napisać pracę zaliczeniową, o której wciąż zapominałam od czerwca. Do tego rośnie też sterta książek do przeczytania - bynajmniej nie tych do czytania dla przyjemności. Tymczasem...
Na tapczanie siedzi leń,
Nic nie robi cały dzień.
"O, wypraszam to sobie!
Jak to? Ja nic nie robię?
A kto siedzi na tapczanie?
A kto zjadł pierwsze śniadanie?
A kto dzisiaj pluł i łapał?
A kto się w głowę podrapał?
A kto dziś zgubił kalosze?
O - o! Proszę!"
Na tapczanie siedzi leń,
Nic nie robi cały dzień.
"Przepraszam! A tranu nie piłem?
A uszu dzisiaj nie myłem?
A nie urwałem guzika?
A nie pokazałem języka?
A nie chodziłem się strzyc?
To wszystko nazywa się nic?"
Na tapczanie siedzi leń,
Nic nie robi cały dzień.
Nie poszedł do szkoły, bo mu się nie chciało,
Nie odrobił lekcji, bo czasu miał za mało,
Nie zasznurował trzewików, bo nie miał ochoty,
Nie powiedział "dzień dobry", bo z tym za dużo roboty,
Nie napoił Azorka, bo za daleko jest woda,
Nie nakarmił kanarka, bo czasu mu było szkoda.
Miał zjeść kolację - tylko ustami mlasnął,
Miał położyć się - nie zdążył - zasnął.
Śniło mu się, że nad czymś ogromnie się trudził.
Tak zmęczył się tym snem, że się obudził.
(Jan Brzechwa, "Leń")